Spieszę do Was z wielką nowiną.
Udało mi się opracować rewelacyjną metodę na osiągnięcie sukcesu na miarę Bila Gatesa, Stephena Hawkinga, Melanie i Donalda Trumpa w jednym. :)
Wiecie dlaczego tak mało z naszych rozpisanych skrupulatnie godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu planów zostaje zrealizowanych?
Po pierwsze dlatego, że konstruujemy je zbyt drobiazgowo i dalekosiężnie.
Tego typu programowanie nie leży w naturze człowieka.
Pomimo porównań ludzkiego mózgu do komputerów nie jesteśmy jednak bezduszną maszynką do realizacji zadań.
Gdzie w naszych plannerach miejsce na emocje? Nastroje, drobne niedyspozycje, kaprysy?
G d z i e m i e j s c e n a p r z y j e m n o ś c i ?!
Gdybyśmy skupili się na planowaniu przyjemności, mielibyśmy mniej problemów z realizacją naszych planów.
Proste? Proste.
I genialne :)
(Sami widzicie - dopiero drugi tydzień korzystam z mojego ZMIENIAJĄCEGO ŻYCIE plannera a już mi tak samoocena wzrosła. :))
Efektywnemu planowaniu sprzyja również
m e t o d a m a ł y c h k r o c z k ó w.
Rozumiecie?
Nie od razu biust a'la Melanie i stanowisko a'la Donald. Na początek dobrze będzie jak zrobimy gimnastykę a'la Mr. Bean ( tak, najmłodsza wciąż ogląda :) - czyli przenoszenie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą) i zgłosimy swoją kandydaturę do " trójki" klasowej :).
Jakiś czas temu w poście o SZTUKOTERAPII wspominałam Wam o mojej wakacyjnej, studenckiej pracy w niemieckiej klinice na oddziale psychiatrii.
Pracowałam tam przez kilka tygodni z niezwykle sympatyczną i energiczną Chorwatką.
Praca nie należała do szczególnie przyjemnych min. ze względu na rodzaj schorzeń tamtejszych pacjentów.
Oddział był wprawdzie luksusowo wyposażony, ale wiadomo chory człowiek to chory człowiek niezależnie od otaczających go gadżetów i przyjaznego wnętrza.
Chorwatka pracowała tam już ładnych parę latek i najwidoczniej, żeby do końca nie zbzikować umilała sobie pracę dzieląc roboczy tydzień na poszczególne dni i przypisane im ZADANIA SPECJALNE. :)
I tak czwartek był na przykład Dniem Kątów :). W oryginale :" Ecke-Tag"
Ha ha
Już widzę Wasze miny.
W Ecke-Tag Chorwatka ( a ja za nią) z werwą chodziła od kąta do kąta chlustała w nie wodą i z zapałem szorowała.
Poniedziałek był Dniem Okien ( Fenster-Tag ), a że cały oddział był praktycznie przeszklony ( ze względu na bezpieczeństwo pacjentów - musieli być stale pod kontrolą) toteż... dobrze ten dzień zapamiętałam :). Ja i moje plecy. :)
Reszty Zadań Specjalnych już nie pamiętam, ale wiem, że oddział lśnił czystością rzadko spotykaną. :)
Powiem szczerze, że pomimo ogromnej sympatii jaką odczuwałam dla owej Chorwatki uważałam wtedy że jest zdrowo stuknięta i cały czas kombinowałam jak uciec od tej "szurniętej baby" na inny oddział .
Była typem zadaniowca, ciągle miała jakąś misję do zrealizowania ( w tamtym czasie posiadała już 3 dzieci, robiła prawo jazdy, coś tam studiowała) i w dodatku była bardzo z siebie zadowolona. :)
No wariatka mówię Wam :).
A teraz po 10 latach jeszcze mnie zainspirowała ! Taka niespożyta , dalekosiężna energia ! :)
Pomyślałam sobie, że to wcale nie takie głupie przypisać poszczególnym
d n i o m t y g o d n i a Z A D A N I A S P E C J A L N E
Życie czasem przecież przypomina taki psychiatryk :) i może żeby się w nim do końca nie pogubić, nie zwariować i nie pozwolić się rozproszyć innym wariatom ;) warto czasem wspomóc się uporządkowanymi i przejrzystymi wskazówkami.
W moim ODMIENIAJĄCYM ŻYCIE plannerze :) przydzieliłam ZADANIA SPECJALNE zaledwie 6 dniom tygodnia, żeby mieć jakąś rezerwę i poczucie luzu ;).
( I jakieś miejsce na bunt, kiedy będę rzucać plannerem po ścianach i mówić o "kant d.. to wszystko rozbić " :)).
Sami decydujemy, któremu dniu tygodnia przyporządkujemy konkretne zadanie. ( Mamy tu znów miejsce, na nastroje, kaprysy i inne zawahania :))
Dzień pozytywny to taki dzień w którym oprócz swoich standardowych zadań w pracy, w opiece nad dziećmi, florą fauną itp. skupiamy się na myśleniu pozytywnym.
(Nie jest to moja mocna strona stąd taki przyszedł mi do głowy pierwszy pomysł. A że chodzi w sumie o zaledwie 1 dzień w tygodniu hehe to jakoś, w ramach, ćwiczeń daję radę.. :)).
Dzień pozytywny to taki dzień w którym rano mówimy wszystkim domownikom z uśmiechem na twarzy "Dzień dobry", liczymy do 100 ( albo i 1000) zanim wściekniemy się na nasze dzieci, małżonków, klientów/szefa, księgowego, koty, psy i robale żrące paprotkę.
Uprzedzam, że początki mogą być trudne.
Mąż np. w moim pierwszym Pozytywnym Dniu, patrzył na mnie podejrzliwie i usilnie dopytywał czy nadal piję ten babciny syropek na kaszel na spirytusie. :)
Co tu wyjaśniać, każdy wie o co chodzi :).
Wiadomo, obowiązki obowiązkami, ale cały dzień grzeje nas myśl o zaplanowanych przyjemnościach mniejszych lub większych.
Dla jednego będzie to wypad do kina, na kawę, na zakupy ( ale z tym to uwaga :)), randka choćby i z mężem :) i tak dalej.
Myślę, że ten punkt też nie wymaga szczególnego komentarza.
Dla tych co zawodowo z internetami powiązani i MUSZĄ codziennie choćby na chwile gdzieś zajrzeć, niech tego dnia ogranicza się NAPRAWDĘ tylko do tego co niezbędne.
U mnie dzień offline to zazwyczaj niedziela.
Każdy z nas coś tam ciągle planuje, a że to w końcu pójdzie na ten basen, albo upiecze chleb na zakwasie, albo po prostu nie będzie jadł śmieciowego żarcia.
I to jest ten dzień kiedy małymi krokami może zacząć realizować swoje postanowienia. :)
U mnie to się na razie kończy na pójściu spać przed 24:00, ale i tak jestem z siebie dumna :).
Wiadomo codziennie się coś tam sprząta i porządkuje, ale ten dzień niech będzie wyjątkowy, zróbmy tego dnia nieco więcej, aby później mieć zwyczajnie więcej spokoju. :)
Porządkowanie to też np. sortowanie spraw biurowych, płacenie rachunków, porządkowanie zdjęć itp.
Opróżnienie choćby jednaj szufladki ze starymi ciuchami.
Może to też być np. dzień porządkowania życia - zrywamy toksyczne układy, rzucamy pracę, rozwodzimy się .
Raz w tygodniu :).
Tego dnia oprócz normalnych swoich aktywności skupiamy się np. na zrealizowaniu choćby kilku zaległych ( i przez to bardzo męczących, bo przecież ciągle się o nich pamięta ) spraw i sprawek.
Nie musi to być od razu dokończenie doktoratu, może to być po prostu zaszycie dziurki w spodenkach, odnalezienie drugiej skarpetki do pary, czy też pójście z dzieckiem do zoo :).
Ja np. dzięki 2 Dniom Zaległości :) rozpakowałam wreszcie ostatnie kartony przeprowadzkowe, które czekały na mnie od września. :)
Zaległości w zabawach z dziećmi załatwiam w inne dni ;)
I poczułam wielka ulgę.
Naprawdę.
Dla wytrwałych, czyli tych którzy doczytali mój wyjątkowo długi post do końca :)
prezent :
A to przykład mojego planowania.( jak będzie wyglądał poniedziałek mniej więcej wiem, co do reszty - sytuacja na pewno będzie się rozwijać :))
Zapraszam do tym razem przyjemniejszej zabawy w planowanie :) z Design Your Home with me. :)
Co tydzień w niedzielę wpadajcie po PLANNER ODMIENIAJĄCY ŻYCIE na kolejny tydzień.
To prawda, planer uporządkował moje życie;) sama taki posiadam
OdpowiedzUsuńNiemożliwe! taki sam? Kurcze a myślałam, że będę oryginalna :)
UsuńSwoje obowiązki na razie ogarniam bez planera, ale myślę, że jak przestane na nimi panować, to się bardzo przyda :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
UsuńJaki sympatyczny pomysł. :) Nie potrafiłabym w takim trybie funkcjonować cały czas, ale jako 1 miesięczne, albo chociaż tygodniowe wyzwanie zmieniające życie jak najbardziej! Czasem żeby się za coś zabrać (np. za zaległości) potrzeba takiego kopa. :p
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tytuł, zaczęłam się zastanawiać o co też to może chodzić, może to jakiś dowcipny planner, a tu takie poważne i życiowe sprawy. ;) Naprawdę bardzo mi się podoba. :)
Dzięki. U mnie tez nie sprawdzają się "zwykłe" plannery. Wszystko bierze w łeb po paru dniach...Pomyslałam więc, że może jak skupię się na planowaniu przyjemności to będę bardziej konsekwentna...( a przy okazji jedną czy dwie sprawki popchnie się do przodu..:)
UsuńEch, poważne sprawy mówisz, a ja myślałam ,ze wymyśliłam dowcipny planner :)
Bardzo fajny pomysł, chociaż ja wykorzystam go nieco inaczej, pozadkujac tydzien pod swoje pasje :)
OdpowiedzUsuńCiągle obiecuję sobie, że będę planować. Nawet plannery robię, albo znajduję, takie jak u Ciebie, I ciągle wygrywa moja dusza bałaganiarza :D
OdpowiedzUsuńLubię planować, choć moje dzieci tak uporzadkowały mi dzień, że wszystko jest bardzo przewidywalne....planner super!
OdpowiedzUsuńWłaśnie! A dzięki takiemu plannerowi możesz wprowadzić w swoje życie więcej oddechu ( planujesz tez przyjemności i odpoczynek , a wiem że na pewno o tym zapominasz :)!). Poza tym można nieco ubogacić tydzień, żeby każdy dzień nie wyglądał tak samo.Wiem, że to często zmora mam. :)
Usuńja tez zaczełam od tego roku zabawe z planerami. Zobaczymy jak dlugo wytrwam
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł - ja korzystam z plannera, ale stosuję raczej standardowy styl planowania. Jednak jeśli Tobie to pomaga to czemu nie - najważniejsze żeby znaleźć swój własny sposób na ogarnięcie dnia ;)
OdpowiedzUsuńJa od nowego roku zamiast gotowego plannera mam coś w rodzaju BuJo. Chociaż do tych pięknych BuJo których zdjęcia widzę w internecie jeszcze mi daleko. Ale dużą radość sprawia mi to kreślenie tabeleczek i ozdabianie ich :)
OdpowiedzUsuńKurcze zupełnie nie wiem co to BuJo, zaraz poszukam :). Ale kreślenie tabeleczek i ozdabianie już mi się podoba! :)
UsuńTen wpis jest bardzo motywujący, chociaż nie wyobrażam sobie podporządkowywać ciągle plenerowi. Działam zwykle bardzo spontanicznie, przez co mój tryb funkcjonowania jest chaotyczny. Ale czuję się z tym dobrze.
OdpowiedzUsuńSądzę jednak, że czasem w przerwie tej ''gonitwy'' cotygodniowej warto rozegrać choć jeden dzień a wzór tych powyżej. Muszę spróbować i zobaczyć jak się sprawdzi.. :)
Działanie spontaniczne jest super. Większość życia tak przeżyłam. :) Mój planner przeznaczony raczej dla tych co mają za dużo na głowie i w dodatku tryb spontanu już nie funkcjonuje choćby ze względu na opiekę nad pisklakami. :) Pozdrawiam i póki nie musisz inaczej - żyj spontanicznie. :)
UsuńMam bardzo podobny planer ;) W zeszycie prowadzę, ma twardą oprawę. I to naprawdę działa. Jeden dzień to dzień komplementów, jeden to dzień zaległych drobiazgów (te guziki i skarpetki to również nasza zmora! :D), kolejny to dzień aktywności i tak dalej. Człowiek od razu ma się lepiej, gdy wie, że dzisiaj wystarczy zamieść podłogę czy przetrzeć lustra i nie zostawia tego na weekend :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie! Widzisz a ja tak późno doznałam olśnienia :). Dzień komplementów dobry pomysł. Ale chyba za trudny jeszcze dla mnie. hehe W moim plannerze zawsze najcięższym dniem jest dla mnie DZIEŃ POZYTYWNY :). Pozdrawiam
UsuńPodoba mi się grafika i tekst, ale planer dla mnie to już za dużo. Nie mam ochoty tak żyć czyli według jakiś planerów. Żyję chwilą i to mi wystarcza.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! Pomysł jest kołem ratunkowym dla tych co mają obowiązków za dużo i ledwo zipią. Mam nadzieję, że dzięki niemu zaplanują tez odpoczynek . :)Oczywiście mówię o sobie. :) Pozdrawiam
Usuńfajne pomysły, ale mnie przerażałoby takie uporządkowanie i wrzuciłbym sobie z automatu "tryb przymusu";)
OdpowiedzUsuńw ramach dyskusji mój punkt widzenia - https://celebrujczaswolny.blogspot.com/2017/01/co-bedzie-to-bedzie-czyli-krotko-o-tym.html
W pełni rozumiem , bo mam podobnie z tradycyjnymi plannerami.Nie wiem jaka jest Twoja sytuacja życiowa :)..Pomysł raczej skierowany jest do zabieganych i zaangażowanych rodziców w dodatku pracujących mniej lub bardziej aktywnie..:). "Tryb przymusu " mają tak czy siak na co dzień :) i właśnie żeby nieco sobie uprzyjemnić życie dorzuciłam parę przyjemniejszych punktów , bo o tym najczęściej się niestety zapomina . Lecę do Ciebie poczytać, bo tytuł już mi się podoba ;)
UsuńJa nigdy nic nie zapisuje, nie planuje bo tak to nigdy nic nie wychodzi. Wole zorganizowanie na spontanie.;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Planowanie i organizacja to część mojego życia, dużo prawdy jest w tym, co tutaj napisałaś :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawa koncepcja, na pewno nie do sprzątania, ale może do biznesowych zadań spróbujemy
OdpowiedzUsuńAle super! Bardzo u ciebie pozytywnie. I ilustracje pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki :). Pozdrawiam!
UsuńJeszcze się do tego nie przekonałam :) ale kto wie ? Może któregoś dnia :)
OdpowiedzUsuńbardzo pomysłowe :) N razie ogarniam bez takich gadżetów, choć są dni, że bardzo by się przydał
OdpowiedzUsuńJa wg starodawnych metod dalej korzystam z tradycyjnego, papierowego kalendarzyka. Lubię sobie w nim notować wszystkie swoje plany. Powoli jednak przekonuję się również do kalendarzyka w telefonie. Zawsze mam go przy sobie, więc kiedy trzeba, to mogę zanotować ważne informacje.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji mam pytanie. Interesują mnie szkolenia okresowe na stanowiskach robotniczych https://www.tarbonus.pl/produkt/szkolenie-okresowe-bhp-pracownikow-zatrudnionych-na-stanowiskach-robotniczych/. Czy ktoś robił je u nich? Jak wam poszło?
OdpowiedzUsuń