Po ostatnim chorobowym i świątecznym maratonie ( roboczo przez nas nazwanym "chorobówką" zamiast majówki) z zasmarkaną i wiecznie wojującą ( wiem, wiem trenują przed wyjściem w " dżunglę ", ale weź to Matko i Ojcu przeżyj ;)) dzieciarnią w domu - odszczekuję wszystko to, co napisałam na temat niechęci do minimalizmu (TU i TU).
A co.
Tylko krowa zdania nie zmienia.
Mam tak dość wszelkich walających się to tu i tam - trudnych do zidentyfikowania ( żyje to czy już zdechło?) pamiątek z plaży i lokalnych spacerów;
liści, drewienek, kijków, muszli, które raz po raz rozdeptuję ku wielkiej rozpaczy Najmłodszej( dość krótkotrwałej bo okazuje się, że ze sproszkowanej muszli można ugotować pyszny obiadek ),rysunków, obrazków, karteluszków, kikutów makiet z papieru, plasteliny, ciastoliny i tych wszystkich INNYCH drobiazgów NIE-DO-WYRZUCENIA.
Do tego 3 w porywach do 5 napoczęte "genialne" :) lektury męża, których nie można odłożyć na półkę, bo "właśnie" je czyta :), nasze gazety, moje rozpoczęte prace malarskie i rysunkowe, kredki, farby, pędzle, ołówki, wiszące tu i tam bieżące inspiracje projektowe, różnej maści projekty, plannery i inne bajery - wszystko to razem powoduje, że pomimo ciągłego sprzątania
żyjemy
w chaosie
( inni mówią na to " twórczy bałagan" :)) i naprawdę nie wiem jak nad tym zapanować.
Dodam, że właściwie tylko mi to przeszkadza. Haha.
A członkowie rodziny wściekają się wręcz jak wkraczam na ICH terytorium ze swoją manią porządkowania.
( "Mamo! dlaczego znów posprzątałaś na moim biurku! Nic nie mogę znaleźć!").
Jednym słowem z przyjemnością wyniosłabym się na miesiąc do takiego wnętrza jak TO na górze, by trochę odpocząć od naszego rodzinnego,
codziennego nadmiaru treści.
Stonowane kolory, bez kontrastów, wszystko praktycznie w podobnym odcieniu, minimum sprzętów do porządkowania - jedynie łóżko z miękkimi poduchami bez wyraźnych ( bombardujących zmysły ) wzorów, zero obrazów i innych ozdób na ścianie, maksymalnie jeden kwiat, najlepiej taki, którego nie trzeba zauważać ( zamiast mojej domowej dżungli, która wymaga codziennej pielęgnacji) i stos książek (zaległych!) pod ręką.
To mój ideał na dziś !
Zasadniczo,jako gatunek dążymy do równowagi .
I lubimy być tam gdzie nas nie ma.
Haha.
Ostatnio bardzo lubię oglądać projekty pracowni OPORSKI ARCHITEKTURA
Te przestrzenne,pozbawione ozdobników i właśnie TREŚCI pomieszczenia, często bez wyraźnej dominanty, sprowadzone głównie do podstawowej funkcji; sypialnia to łózko i tyle, kuchnia to bezuchwytowe, zamknięte szafy, blat roboczy i stół do konsumpcji -
działają na mnie kojąco.
Żadnych rozpraszających fikuśnych lamp, foteli po prababce, dzieł sztuki różnej maści, feerii wzorów, kolorów i faktur.
Tylko funkcja, przestrzeń i rozproszone światło.
I dla mnie właśnie to światło wypełnia przestrzeń treścią.
Światło sączące się z jakichś szczelin, powodujące miękkie cienie na ścianach i sprzętach, niemal teatralne światło przebijające się zza mlecznych przegród szklanych..
Chętnie posłużyłabym się przykładami - prosiłam nawet Pana Oporskiego o pozwolenie na wykorzystanie jego projektów jako ilustracji do wpisu na temat minimalizmu, ale nie uzyskałam konkretnej zgody (przypuszczam,że mój blog jest za mało POWAŻNY ;))więc pozostaje mi tylko linkowanie do jego pracowni.
Niech żałuje. ;)
A taką mu ładną laurkę wystawiłam.
Kolejną pracownią, której prace lubię sobie ostatnio przypominać jest TAMIZO ( szczególnie projekty sprzed kilku lat).
A Wy jakie macie ulubione pracownie "minimalistyczne"?
Podeślijcie głodnemu. :)
PS A to,że często marudzę na wnętrza minimalistyczne ( ale tylko te fatalnie zaprojektowane ;)) wcale nie znaczy, że nie projektuję/nie projektowałam wnętrz w tym stylu.
Był czas, że to był mój projektowy ideał (zanim dowiedziałam się jak wygląda NORMALNE życie, szczególnie rodzinne:)).
Ostatnio oglądam nie tylko blogi ale i vlogi na temat minimalizmu. Aż korci wdrożyć to u siebie,z tym że miałabym dylemat odnośnie pamiątek sentymentalnych.
OdpowiedzUsuńja byłam fanką minimalizmu zanim stało się to modne i nawet nie miałam o tym pojęcia :D Jedyna kwestia w której nie prowadzę minimalizmu to strefa kosmetyczna, ale pewnie wszystkie kosmetykomaniaczki mnie zrozumieją :)
OdpowiedzUsuńjestem wielką fanką minimalizmu, ale jakoś nie mam chęci by posprzątać ten "twórczy bałagan" na biurku ;p
OdpowiedzUsuńJa lubię minimalizm i kiedyś faktycznie go w swoim otoczeniu bardzo pilnowałam i przestrzegałam. Teraz przy dziecku jest to zdecydowanie trudniejsze - ponieważ zabawki i inne gadżety rozpleniły się po całym naszym mieszkaniu i opanowały nie tylko dziecięcy pokój ;)
OdpowiedzUsuńLubie minimalizm ale sa rzeczy z ktorymi nie potrafie sie rozstac np dekoracje :D
OdpowiedzUsuńU mnie minimalizm jest mieszany. Muszę mieć dużo miejsca, ale nie mogę się pozbyć takich pierdułek, jak lampeczki, szafeczka, wieszaczek...
OdpowiedzUsuńA mnie się wydaje, że własnie te wszystkie książki, obrazki, lekki nieład nadają charakter naszemu wnętrzu i sprawiają, że czujemy się w nim jak w domu, bezpiecznie i spokojnie. Oczywiście nie do przesady bo wtedy ten "nieład" zmienia się po prostu w burdel. Co przy dzieciach akurat jest akurat nieuniknione, wiem po sobie :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńja w pokoju lubię mieć przestrzeń, ale minimalizm to nie jest do końca moja bajka , choć kto wie ;)
OdpowiedzUsuńO jej, opis Twojego chaosu brzmi jak opis mojego :D
OdpowiedzUsuńTe malowania, farby, pędzle w szufladzie ze sztućcami, piramidy książek przy łóżku. Galeria na lodówce i mnóstwo pierdół.
Tylko, ja część z tych rzeczy lubię.
Z częścią planuję się rozprawić w najbliższym czasie, kiedy tylko trafi mi się wolny dzień, a o takie trudno.
Minimalizm kiełkuje mi, ale w głowie. Żeby posiadać mniej rzeczy - nie kupować nowych, bo nie ma potrzeby (no. może oprócz książek, bo tych nigdy za dużo).
Marzę o domu z białymi/ szarymi ścianami. Ale tego doczekam się chyba dopiero wraz ze zmianą wynajmowanego mieszkania. Może wkrótce ;)
Ja póki co nie mam jakiegoś pociągu do minimalizmu. Lubie się otaczać przedmiotami, antykami, przerażającą ilością donic z badylami :D
OdpowiedzUsuńChociaż być może pomogło by mi to uporać się z bałaganem ;v
Ja już od dawna praktykuję u siebie w domu taki minimalistyczne podejście do rzeczy i to się sprawdza! Dzięki temu łatwiej o porządek i odpoczynek ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. W moim mieszkaniu jest zdecydowany minimalizm, choć nie mogę powiedzieć, żeby bałagan się nie robił, niestety.
OdpowiedzUsuńMinimalizm to chyba nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMnie minimalizm wydawał się być suchy, ale z czasem zaczęłam dostosowywać go do swoich potrzeb i upodobań: przeładowany styl rustykalny z powodzeniem zastępuję minimalistycznym stylem rustykalnym, mniej a lepszej jakości; jest mi z tym lepiej :)
OdpowiedzUsuńTez jestem zwolenniczka minimalizmu, łatwiej utrzymać porządek :)
OdpowiedzUsuńMinimalizm! <3 Zdecydowanie warto. Łatwiej się żyje. A oczyszczenie przestrzeni i głowy gwarantuje, że nie stracimy z horyzontu tego, co naprawdę ważne.
OdpowiedzUsuńMinimalizm moim zdaniem była zawsze, tylko nie nazywaliśmy tego w ten sposób. Przecież już Mies van der Rohe głosił: mniej znaczy więcej. I taki minimalizm lubię - gustowne, nieprzeładowane wnętrza, stonowane kolorystycznie i wzorniczo. I wcale to nie znaczy, że są zimne, puste i bezosobowe. Może się w nich znaleźć jakiś kontrastowy element w zupełnie innym stylu. I nadal będzie minimalistycznie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJestem zwolenniczką minimalizmu - dzięki temu łatwiej mieć wszystko pod kontrolą i utrzymywać porządek. :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że minimalizm nie jest zły i ja również w podobnej tonacji mam urządzone mieszkanie jak i sypialnię. DO tego wstawiłam fajne łóżko od senpo i wszystko to łączy się w jedną całość.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że minimalizm nie jest taki zły i można go sobie fajnie zorganizować. Jak czytałam na http://www.developersi.pl/aranzacja-malej-przestrzeni-podpowiadamy-na-co-zwrocic-uwage/ to są skuteczne metody na to, aby to wszystko ładnie i fajnie zorganizować.
OdpowiedzUsuńsuper wpis
OdpowiedzUsuń37 year old Executive Secretary Valery Linnock, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "Outlaw Josey Wales, The" and Stand-up comedy. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Ford GT40. przegladaj strone
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, mi bardzo podobają się takie minimalistyczne wnętrza.
OdpowiedzUsuńChyba nie trzeba nikomu tłumaczyć jak ważną kwestią jest to aby właśnie wiedzieć jak istotne są nasze wnętrza. Tak się składa, że ja również od jakiegoś czasu chcę mieć u siebie schody drewniane. Fajnie, że w https://artcorestudio.pl/schody mają ich spory wybór.
OdpowiedzUsuńSprawdzaliście kiedykolwiek wartość waszego mieszkania? Ja dzisiaj trafiłam na https://polskiebudowlane.pl/portal/jak-sprawdzic-wartosc-mieszkania/ i powiem szczerze, ze chyba sprawdzę ile obecnie jest warte nasze lokum. Nie chcę go sprzedawać, ale ciekawi mnie jego wartość.
OdpowiedzUsuńJak to widzicie - https://praca.arkadiacare.pl/ ? Oferty pracy w Niemczech, opieka od zaraz. Myślicie, że nadal to ma sens? Biorąc pod uwagę koszty życia w Niemczech? Ile można oszczędzić miesięcznie?
OdpowiedzUsuńW takim łóżku to się można wyspać :)
OdpowiedzUsuńUważam, że bardzo dobrym rozwiązaniem do domu są także pompy ciepła: https://hap.pl/pl/menu/ogrzewanie/pompy-ciepla-243 . Sama mam u siebie w domu takie ogrzewanie i jestem z niego bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńDla wszystkich miłośników rękodzieła tapicerskiego, https://hurtownia-akces.pl/ to prawdziwa kopalnia wiedzy i materiałów. Ich produkty są najwyższej jakości, a dostawa zawsze punktualna. Brawo za świetną obsługę klienta!
OdpowiedzUsuńJeśli lubicie dekoracje to z pewnością zainteresuje Was oferta sklepu Decorshop. Znajdziecie go pod adresem https://decorshop.pl/. Sklep ten posiada bardzo duży wybór sztucznych roślin i najróżniejszych innych dodatków. Myślę, że ich propozycje mogą się Wam spodobać.
OdpowiedzUsuń